Przed nami pojedynek dwóch meksykańskich prospektów, niepokonanych na zawodowym ringu – Raula Salomona i Aarona Silvy. Dla obu dzisiejsze starcie będzie wyraźnym przeskokiem zarówno w poziomie rywali, jak i medialności walki. Chociaż mamy Black Friday, nikt tutaj skóry tanio nie sprzeda.
Mam wrażenie, że kursy w tej walce w zbyt dużym stopniu zostały uzależnione od współczynnika nokautów obu panów – ten rzeczywiście jest wysoki, ale chyba niezbyt miarodajny. Obaj młodzieńcy bili się głównie z kelnerami, których znokautowanie nie wymagało wspinaczki na wyżyny możliwości. Salomon zamiast ośmiu nokautów mógł mieć równie dobrze sześć – z Gomezem i Jamesem wygrywał w końcówkach ostatnich rund, w obu przypadkach sędziowie mogli zachować się lepiej (pierwszy się pospieszył, drugi ponoć przyznał mu TKO po ciosie w tył głowy). Z kolei rekord Silvy nie uwzględnia wygranej na punkty walki z Nafate, w której brakowało fajerwerków.
Widziałem walkę Salomona z Gomezem – szału nie było. Kiepski rywal dobrze znosił jego celne ciosy i nic nie zapowiadało zakończenia tej rywalizacji przed czasem. Pojedynku z Jamesem nie widziałem, podobno ten wykazał się sporą odpornością, natomiast miałem sposobność zobaczyć, co z tym rywalem zrobił kilka miesięcy wcześniej kompletnie średni Irving – zdemolował go w dwie minuty. Niemal sześć pełnych rund w ringu z tym zawodnikiem (bilans w boksie 1-7, bilans w MMA 2-6) chluby „Moneyowi” nie przynosi.
Salomon to bokser idący do przodu, boksujący na płaskich stopach, z dosyć szczelną defensywą. Brakuje mi u niego kilku rzeczy – różnicowania tempa, bardziej dynamicznego skracania dystansu i przede wszystkim kombinacji ciosów. Na dziś – solidniak, nic więcej. Zresztą, podobnie jak Silva. Obu uważam za niezłych pięściarzy, ale żadnemu póki co nie wróżę świetlanej przyszłości.
Silva jest z tej dwójki bardziej uniwersalny – potrafi boksować, ale umie też się pobić. W maju spotkała go spora nobilitacja – bił się w walce wieczoru gali organizowanej przez byłego mistrza świata, Carlosa Molinę. Jest to pięściarz, który nieźle czuje dystans, przyzwoicie operuje ciosami prostymi, choć już w obronie jest co poprawiać. Pewnie przynajmniej na początku dzisiejszej walki będzie szukał sukcesu w boksowaniu z dystansu (nie ukrywam, byłoby to bardzo korzystne dla typu).
Reasumując: zawodnicy wydają się być na zbliżonym poziomie, co zawsze zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia nokautu. Nie widzę w żadnym z nich wielkiego punchera. Obaj są młodzi, nierozbici, zmotywowani. Tym razem proponuję mniejszą stawkę (3/10), ponieważ dostęp do informacji na temat bohaterów walki jest ograniczony.
R. SALOMON – A. SILVA
(boks zawodowy, 27.11.2021)
typ: walka potrwa więcej niż 5,5 rundy
kurs STS: 2.25
stawka: 3/10
foto: @damongonzalez_ (Instagram)
← Wróć