Bruce Carrington ma niby rekord 8-0 (5KO), ale powinien mieć 8-0 (3KO), bo w pojedynkach z Porozo i Leyvą przerwania w ostatniej rundzie były dosyć kuriozalne. Jest to jeden z kilku prospektów Top Rank (obok Isleya i D. Johnsona), którzy są utalentowani, ale brakuje im argumentu w sile ciosu, przez co ich walki są nudne i zwykle biją się dosyć głęboko na undercardzie. Carrington jest cierpliwy, nie szuka nokautu, a pojedyncze uderzenie ma najwyżej przeciętne.
Jego sobotni rywal, Angel Contreras, rekord ma niespecjalny (13-6-2), zwracają też uwagę jego dwie porażki przed czasem, ale jedna miała miejsce cztery lata temu, a druga – ze świetnym Alamedą – była wynikiem kontuzji oka (czego oddsmakerzy chyba nie wiedzą, bo walka nie była transmitowana w TV). Widziałem dwie pełne walki Meksykanina – z prospektami Walkerem (wtedy 8-0, 7KO) i Machado (wtedy 16-0). Obie były bardzo wyrównane (pierwsza zakończyła się zresztą remisem) i jedynymi rannymi zawodnikami w tych pojedynkach byli rywale Contrerasa.
Meksykanin jest solidny, wyprowadza bardzo dużo ciosów, ale nie zapomina o obronie. Dwa lata temu niespodziewanie wygrał z mocno bijącym Filipińczykiem Dato, w zeszłym roku z kolei odprawił prospekta Cunninghama. Nie jest to bijok, tylko no-nonsense boxer, który umie odnaleźć się w ataku, jak i boksując na wstecznym biegu. Carrington z przyzwoitymi testerami robił dotąd pełne dystanse, w pięciu wygranych przed czasem – poza dwoma wspomnianymi przypadkami – zaliczył choćby triumf nad bumem Chambersem oraz w 5. rundzie odprawił szklanego Andujara, którego R. Ramirez skończył w niecałą minutę.
Generalnie, pachnie w tej walce decyzją.
← Wróć